Strona główna Aktualności Regaty Trzecia edycja Pucharu Polski 2010 w klasie Omega Sport i Omega Standard
AktualnościNasz klubLinkiRejsyGaleria zdjęć
Sponsorzy
Aktualności - Regaty
Trzecia edycja Pucharu Polski 2010 w klasie Omega Sport i Omega Standard
Trzecia edycja Pucharu Polski 2010 w klasie Omega Sport i Omega Standard
Siwik Intertrade Cup, Mrągowo 15-16 maj


Tak, tak, to już trzecia edycja Pucharu Polski. Drugą edycją były regaty o Puchar Charzyków rozgrywany na wodach Jeziora Charzykowskiego w dniach 1-2 maja a organizatorem tych regat był Ludowy Klub Sportowy. Niestety nie pojechaliśmy na te regaty, kilka drobnych usterek łodzi po pierwszej edycji zmusiło nas do pauzy. Jak się okazało po czasie, regaty w klasie Omega Standard nie odbyły się z powodu……, no właśnie zbyt małej frekwencji. Dojechały tylko dwa Standardy i regaty nie mogły być zaliczone. Na regaty te wybrał się Jarek Cieślak z Częstochowy któremu nie udało się zdobyć pierwszych pucharowych punktów.


W Mrągowie mogło być podobnie ale na nasze szczęście tak się nie stało. Co się dzieje….??? Tak licznie obsadzona w zeszłym sezonie klasa ( przypomnę że w sezonie 2009 sklasyfikowanych było 95 jednostek) nie przebudziła się jeszcze po długiej zimie….??? Miejmy nadzieję że do Pszczyny, gdzie w dniach 29-30 maja będzie odbywała się kolejna edycja Pucharu Polski, zjedzie liczniejsza ekipa.

Do Mrągowa wybrały się trzy załogi ze Śląska, dwie z Pogorii i jedna z Częstochowy. Razem z nami wybrała się rodzinka Skowronków z LOK ZEFIR, Ula, Sławek i Adrian. Radzios z uwagi na uroczystości komunijne swojego syna pozostał na miejscu ale wiemy że sercem był z nami na tych regatach i po cichu nam kibicował, dzięki wielkie.

Na wyjazd umówieni byliśmy wstępnie na 18.00 pod bramą HUTNIKA ale jak się okazało Sławek w natłoku obowiązków nie wyrobił się w czasie. Telefonicznie dał nam sygnał do odjazdu a my ruszyliśmy bo w Częstochowie na stacji benzynowej czekał na nas załogant Andrzeja Morońskiego którego mieliśmy zabrać do Mrągowa.
Droga mijała nam szybko tym bardziej że mieliśmy świadomość że zostawiamy za sobą ścianę deszczu. Prognozy przewidywały paskudną pogodę dla Śląska na weekend. Podczas tego wyjazdu towarzyszył nam Robert Kazimirski, kolega klubowy, który zadeklarował się że cało i bezpiecznie dowiezie nas na miejsce.

Do Mrągowa docieramy już w komplecie, odnaleźliśmy się ze Sławkiem na trasie i w okolicach godziny 2.00 jesteśmy pod „Gościńcem Molo” gdzie organizator regat zarezerwował po obniżonej cenie pokoje dla przybywających załóg. Przebyty dystans 500 km dał się we znaki, wszyscy jesteśmy zmęczeni. Odbieramy klucze od pokoi i układamy się do snu, jutro pierwszy dzień regat a właściwie to już dzisiaj….
Kilka godzin snu mija nam bardzo szybko a na 8.00 wszystkie załogi mają stawić się na śniadaniu. Kolejne regaty w tym sezonie dopracowane przez organizatora do perfekcji. Organizatorem był wydział oceanotechniki i okrętownictwa politechniki gdańskiej. Patronat honorowy pełnił starosta mrągowski. Na miejscu czuwał nad wszystkim Alek Fereniec, wychowanek miejscowego klubu Baza Mrągowo.

Po śniadaniu, przebrani już w sztormiaki, udajemy się na nabrzeże. Temperatura powietrza nas nie rozpieszcza, jest grubo poniżej 10 stopni. Wiatr wzmaga się z minuty na minutę a temperatura odczuwalna…., brrr…. Czy to na pewno już maj…….???
Adam, Czorny i Robson myją łódkę po podróży, cały kadłub obklejony jest cienką warstwą zaschniętego błota. Ja załatwiam w tym czasie wszystkie sprawy związane z dzisiejszym startem, zgłoszenie, wpisowe i mierniczego którym jest Pan Adam Osiński z Wrocławia.
Stawiamy maszt, wciągamy żagle i poubierani w zimowe bluzy, polary i czapki ruszamy na wodę. Jest naprawdę zimno….


O 12.00 sędzia regat Przemysław Świąc podaje pierwszy sygnał startowy dla Sportów, czuć już adrenalinkę we krwi.
Pierwsze dwa wyścigi pod dyktando Jarka Cieślaka, nie daje nikomu szansy na wygraną. My przypływamy na miejscach 3 i 2. Sławek nie może złapać rytmu i przypływa dwa razy na miejscu 4.
W kolejnych wyścigach Sendel ( Arkadiusz Sendlewski z Olsztyna) zamienia się miejscami z Jarkiem. Teraz on zalicza dwie jedynki, my zajmujemy ponownie miejsca 3 i 2. Sławek nie przesuwa się do przodu i dopływa na miejscach 4 i 4.
Piąty wyścig należy do nas, prowadzimy od startu zwiększając cały czas przewagę nad pozostałymi i dowozimy to miejsce do mety, Sendel jest drugi a Jarek trzeci. Sławek po czwartym wyścigu spływa do brzegu i kończy regaty, kończy dosłownie bo jak się okazało w niedzielę nie wychodzi na wodę…

Jest bardzo zimno i w przerwie miedzy wyścigami Jarek chroni się za….. parasolem….. Jakoś nie mogę pogodzić regatowej łódki z parasolką ale jemu wybaczamy to posunięcie.
Jak się okazało w ostatnim wyścigu, zielona parasolka pomogła bo Jarek przypływa na metę pierwszy, my zaliczamy miejsce drugie a Sendel jest trzeci. Po pierwszym dniu lądujemy na miejscu trzecim z dziesięcioma punktami. Przed nami Sendel punktów dziewięć i Jarek punktów osiem. Jak widać przy tak niewielkiej różnicy punktowej niedzielne wyścigi mogą jeszcze pozmieniać sytuację końcową tabeli. Zmarznięci i przemoczeni spływamy do brzegu i szybko klarujemy łódkę.
Jedziemy do naszego miejsca zakwaterowania gdzie czeka na nas ciepły obiad a po obiedzie dwugodzinna drzemka. Organizatorzy nie dają pospać dłużej, zwołują wszystkich na dół gdzie dla załóg przygotowany jest mały bankiet. Tradycyjnie już „Klasa Omega sialalalalala” i wiele, wiele innych… Ta cała ekipa cały czas się rozkręca i aż strach jechać na finał Pucharu Polski w tym roku…

Niedzielny poranek wita nas chłodem, co niektórzy mówili nawet o ścinającej się warstewce lodu przy pomoście, czyżby zawody lodołamaczy…?
Zjadamy szybko śniadanie i pakujemy swoje torby bo musimy opuścić pokoje. W pełnej gotowości bojowej, mówię tutaj o sztormiakach oczywiście, udajemy się do Mrągowskiej Bazy gdzie zostawiliśmy na noc łódkę.
Decydujemy się zejść na wodę trochę wcześniej bo zrobiło się małe zamieszanie przy slipie, dopychający silny wiatr nie pozwalał na bezproblemowe wodowanie.
Pierwsze startują Sporty a my obserwujemy sytuację na wodzie, wiatr cały czas zmienia swój kierunek.
Jarek dobrze odczytuje zmiany kierunku wiatru, płynie pod zawietrznym brzegiem i okazuje się że była to dobra decyzja. Wygrywa wyścig i powiększa swoja przewagę, Sendel jest drugi a my na trzecim miejscu. Drugi wyścig to nasz popis, bardzo dobry start, blokujemy Jarka przy statku komisji a Sendel jest dużo niżej pod nami.

Wygrywamy z dość dużą przewagą a Jarkowi mimo naszego bloku przy starcie udaje się wyprzedzić Sendla. Liczymy szybko punkty i……. remis, mamy taką samą ilość punktów co Sendel więc drugie miejsce jest w zasięgu ręki.
Jarek odskoczył punktowo i już wie że wygrał regaty. W ostatnim wyścigu stawia kropkę nad „i” a my walczymy o miejsce drugie. Wszystko szło po naszej myśli, prowadziliśmy z pięćdziesięciometrową przewagą i jest już prawie po wyścigu….
Prawie, to dobre słowo… Odwracam się do tyłu, widzę nadchodzący szkwał i obserwuję czy zmieni się kierunek wiatru.

Zmienił się i mamy odkrętkę. Mówię Czornemu „przerzuć grota !!!” i robi to bardzo szybko… Niestety bom rozpędzony siłą szkwału wywraca mnie w łódce i wpadamy w rozkołys na fordzielu z podniesionym mieczem. Lewo, prawo, lewo, prawo i leżymy na burcie…. Łódka nabiera dużo wody ale wstaje……, szok !!!! Na szczęście mamy odpływowy kokpit i szybko pozbywamy się tej wody. Adam przed całą akcja odpinał wytyk z foka który wypada za burtę. Chwila zastanowienia się czy wracamy po niego ale wszystko się wyjaśnia, Sendel jest trzy metry za nami więc jedziemy dalej. Mała walka przy dolnej boi i wychodzimy pierwsi na halsówkę z kilkumetrowa przewagą.
Teraz sytuacja jak w Match Racingu, zwrot za zwrotem, lewy, prawy, lewy prawy. Przy którymś zwrocie z kolei następuje dość kontrowersyjna sprawa. Przekładam się na lewy hals aby kryć Sendla a on w tym samym czasie robi zwrot na prawy hals nie zostawiając nam specjalnie czasu na reakcje. Odbijam szybko z powrotem i okazuje się że Sendel wyciąga czerwoną flagę… Mamy protest....
Walczymy dalej jadąc na linie mety i przekraczamy ją pierwsi ale nie daje nam to spokoju. Przypływamy do brzegu wyciągamy łódkę na nabrzeże i rozpoczynamy jej klarowanie.
Po czasie dowiadujemy się od Sendla że nie składa na nas protestu, podajemy sobie ręce i razem śmiejemy się z naszego „fikoła” na pełnym przed boją.
Po regatach udajemy się do z powrotem do „Gościńca Molo” gdzie ma się odbyć zakończenie regat i wręczenie nagród.

Za miejsce drugie otrzymujemy okazały szklany puchar. Żegnamy się z uczestnikami regat i umawiamy się na kolejne regaty w Pszczynie.
Droga powrotna mija nam pod znakiem ciągłej wody z nieba a z radia docierają pierwsze sygnały o kryzysowej sytuacji na południu. Na Pogorię przyjeżdżamy o 2.30 w poniedziałek. W strugach deszczu i przy bardzo silnym wietrze rozpakowujemy łódkę i udajemy się do domu bo rano trzeba iść do pracy.
Podsumowując wszystko regaty uważamy za bardzo udane i bardzo dobrze przygotowane organizacyjnie. Należy zadać sobie tylko pytanie co z tymi Standardami…??? Czy na pozostałych imprezach Pucharu Polski też będziemy ścigać się w tak „ścisłym” gronie….??? A może czas na klasę Sport….???

STANDARDY POBUDKA I WIDZIMY SIĘ W PSZCZYNIE !!!!

http://www.powiat.mragowo.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=945&Itemid=1




Dariusz Bałazy „Bazyl”
Foto: Robert Kazimirski





Powrót
© 2010 KSW Hutnik Pogoria